PRZENIOSŁAM OPOWIADANIE NA WATTPADA!!!!!!!!
MOŻECIE MNIE ZNALEŹĆ POD NAZWĄ hopelesslove139 :)!
piątek, 13 listopada 2015
niedziela, 11 października 2015
Rozdział 5 "Pożar"
***
Leżę w szpitalnym łóżku, otulona ciepłą kołdrą i śnieżnym kolorem. Krzesełka obok mojego łóżka są puste , nikt nie przyszedł mnie zobaczyć. A to jest najgorsze - samotność. Lekarz co chwilę się zjawia z wynikami - sprawdza kroplówkę i wychodzi z kamienną twarzą, nic nie mówiąc. Mało kto interesuję się mną , tą nic nie znaczącą dziewczyną- jest tutaj takich mnóstwo, tylko, że nie znają mojej tajemnicy. Jestem inna - wyjątkowa. Kiedy drzwi po raz kolejny skrzypią nie wchodzi przez nie lekarz, a pielęgniarka z przyklejonym uśmiechem i świstkiem w ręce. Ma na sobie białe ubranie, aby wpasować się jak puzzel do układanki tego pokoju. Piękne włosy odróżniają się od całego jej wyglądu -brązowe, opadające grubymi kaskadami na ramiona. Nie mówi zbyt wiele, tylko konkretną wiadomość. Pozwolą mi wracać do pokoju. Na korytarzu czeka Sky. Włosy dziewczyny opadają nie równo na ramiona, ma zaczerwienione policzki z wysiłku.Na
jej twarzy czai się cień desperacji, niepokoju i smutku. Niepewnie spoglądam na dziewczynę i do niej podchodzę. Pierwszy raz widzę ją tak zdesperowaną i smutną. Sky- zawsze pewną siebie i zadziorną. Zaczynam zwyczajną pogawędkę - pytam o pogodę, co dzisiaj podali na stołówce oraz co się działo przez większość czasu kiedy byłam na oddziale. Przy ostatnim pytaniu Sky staje gwałtownie i spogląda mi w oczy. Przez chwilę nie wydaję żadnego dźwięku, tylko stoi na środku korytarza i nerwowo nakręca materiał koszulki na palec.
- Pocałował ją.- mówi w końcu, spłoszona odwracając wzrok.
- Co?
- Max pocałował Hannę. - wyjaśnia zachrypniętym szeptem.
Kolana uginają się pode mną i najchętniej upadłabym na ziemię ale nie pokazuję tego, że coś się ze mną dzieje. Odchodzę od Sky bez pożegnania, a ona rozumie. Na pewno. Korytarze są wypełnione głuchą ciszą. Nie słyszę nic oprócz stukania mojej podeszwy o podłogę. W głowie mam pełno wbitych i utwierdzonych szpilek. Max pocałował Hannę. Mój Max - moja miłość- pocałował Hannę - moją przyjaciółkę. Boli, to naprawdę boli. Teraz rozumiem dlaczego ludzie popadają w depresję przez miłość. Zaciskam powieki aby nie wypuścić ani jednej łzy, kiedy słyszę jeszcze jeden dźwięk - drugi stukot butów. Moja pierwsza myśl wędruje do roześmianej twarzy Maxa, który mówi, że to zwykła pomyłka. Że to tylko kolejny z tych żartów Sky. Ale nie jest prawdą, bo sama w to nie wierzę. Nieznajomy , ten na którego wpadam ostatnio, wychodzi naprzeciw mnie, idzie wprost na mnie, a ja panikuję. Moje serce szaleje, a umysł obumiera. Jest przystojny - kasztanowe włosy wyglądają jakby od dłuższego czasu nie widziały grzebienia - wystrzępione w każdą możliwą stronę. Spoglądam w jego czarne jak węgiel oczy, które zlewają się ze źrenicami. Lśnią swym własnym pięknym blaskiem. Różowe usta wygiął w szelmowski uśmieszek. Miał idealnie zarysowane kości policzkowe, które świetnie wyglądają w połączeniu z tą smukłą brodą. Jest pociągający. Jego uśmiech sprawia, że czuję motylki w brzuchu. Ma mnie w garści. On również mi się przygląda. A potem przyśpiesza, a ja jak słup soli idę przed siebie, chociaż się boję. Boję się go - siebie i swojego ciała, bo ono go pragnie. A nieznajomy mi człowiek oplata mnie w talii i dociska namiętnie usta do moich ust. Jest gorący, rozgrzany z emocji. Nie ruszam się, tylko rozkoszuję się smakiem malin z jego ust. Wkłada trzy palce w kieszeń moich spodni i przyciąga mnie bliżej, zaciskając palce na moich biodrach. Wzdycham w jego usta. Oddaje człowiekowi, którego nie znam, swój pierwszy pocałunek, który miał być z Maxem. Jestem rozgrzana z namiętności. Mężczyzna wkłada dłonie pod moją koszulkę i bada moją nagą skórę. Od razu odskakuję. Nie pozwolę na to. Zaszło juz za daleko. Po chwili wszystko wybucha. Światła gasną i zapalają się płomienie rzucają płomień za plecami nieznajomego, za moimi plecami, prawie na nasze głowy, ale on odciąga mnie do ściany i dociska do niej. Swoimi dłońmi dociska mnie do ściany ,a nasze kolana się stykają. Cała odwaga opuszcza mnie w jednej sekundzie, a do moich nozdrzy dochodzi smród dymu. Kaszlę i próbuje wyrwać ręce z uścisku nieznajomego, aby zakryć nimi usta ,ale jest za silny. Spoglądam w jego oczy, które płoną pośród płomieni i dymu. - Chciałbym Cię całować ale rozumiesz - uśmiechnął Cię cwaniacko - mamy mały problem.
Nie daję mi nic powiedzieć. Nieznajomy ciągnie mnie za dłoń, nawet nie wiem gdzie - całe 3 lata znajomości tego budynku gdzieś znikają. Płomienie pożerają cały budynek, podłoga zaczyna czarnieć, ściany posyłają płomienie dalej i dalej. Przeskakuję za chłopakiem nad płomieniami, prawie zahaczając włosami o płonące ściany . Gdy nagle w myślach pojawia mi się twarz mojego przyjaciela.
- Max! - piszczę. - Musimy wróć po Maxa!
Moja duma i uraza teraz się nie liczy. Musimy go uratować, Max nie może skończyć jako upieczony kurczak w piekarniku. Próbuje się wyrwać po raz kolejny z uścisku nieznajomego chłopaka ,ale on tylko przyciąga mnie bliżej i krzyczy do ucha:
- Ma mózg?Jeśli tak to uratuje swoją dupe!
A potem wyciąga mnie z budynku, gdzie wszyscy wybiegają z płonącego miejsca, który był naszym domem przez 3 lata. Niektórzy mdleją po opuszczeniu sali , inni uciekają ile zostało im sił - myślą, że grozi im niebezpieczeństwo. To może być prawdą. . Jest za ciemno aby mogła kogoś rozpoznać. Nie krzyczę, ponieważ sadza ognia pali mój przełyk. Muszę być albo idiotką albo mieć coś nie tak w głowie, skoro uciekam od znajomych twarzy do lasu z nieznajomym. Muszę nią być, bo innego wytłumaczenia po prostu nie ma.
Kiedy zatrzymujemy się na środku polany nie słyszę już krzyków ani wołania płomieni o duszę. Jesteśmy bezpieczni, napełnia mnie wielka nadzieja. Ale to nie ja ją sobie przekazuję. Skoro nie ja, a nie ma tu nikogo innego to kto?. Odwracam się do nieznajomego, który kilka minut wcześniej uratował mi życie. Obserwuję mnie.
- Ty jesteś taki jak ja. Jesteś siódemką. - mówię zduszonym szeptem.
-Od zawsze byłem tylko TY tego nie zauważyłaś.
Podchodzi do mnie sprężystym krokiem, łapie moje policzki w swoje dłonie i mnie całuje.
------------------------------------------------------------------------------------
Otóż tak mam nową Betę.Ona pomogła mi stworzyć ten rozdział bardzo jej dziękuję !
A wam jak podoba się rozdział? Mi bardzo ^^
Jeśli już tu jesteś skomentuj dla cb chwila dla mnie sukces ;)
~Julie Moonshine Sunshine / Someone
Leżę w szpitalnym łóżku, otulona ciepłą kołdrą i śnieżnym kolorem. Krzesełka obok mojego łóżka są puste , nikt nie przyszedł mnie zobaczyć. A to jest najgorsze - samotność. Lekarz co chwilę się zjawia z wynikami - sprawdza kroplówkę i wychodzi z kamienną twarzą, nic nie mówiąc. Mało kto interesuję się mną , tą nic nie znaczącą dziewczyną- jest tutaj takich mnóstwo, tylko, że nie znają mojej tajemnicy. Jestem inna - wyjątkowa. Kiedy drzwi po raz kolejny skrzypią nie wchodzi przez nie lekarz, a pielęgniarka z przyklejonym uśmiechem i świstkiem w ręce. Ma na sobie białe ubranie, aby wpasować się jak puzzel do układanki tego pokoju. Piękne włosy odróżniają się od całego jej wyglądu -brązowe, opadające grubymi kaskadami na ramiona. Nie mówi zbyt wiele, tylko konkretną wiadomość. Pozwolą mi wracać do pokoju. Na korytarzu czeka Sky. Włosy dziewczyny opadają nie równo na ramiona, ma zaczerwienione policzki z wysiłku.Na
jej twarzy czai się cień desperacji, niepokoju i smutku. Niepewnie spoglądam na dziewczynę i do niej podchodzę. Pierwszy raz widzę ją tak zdesperowaną i smutną. Sky- zawsze pewną siebie i zadziorną. Zaczynam zwyczajną pogawędkę - pytam o pogodę, co dzisiaj podali na stołówce oraz co się działo przez większość czasu kiedy byłam na oddziale. Przy ostatnim pytaniu Sky staje gwałtownie i spogląda mi w oczy. Przez chwilę nie wydaję żadnego dźwięku, tylko stoi na środku korytarza i nerwowo nakręca materiał koszulki na palec.
- Pocałował ją.- mówi w końcu, spłoszona odwracając wzrok.
- Co?
- Max pocałował Hannę. - wyjaśnia zachrypniętym szeptem.
Kolana uginają się pode mną i najchętniej upadłabym na ziemię ale nie pokazuję tego, że coś się ze mną dzieje. Odchodzę od Sky bez pożegnania, a ona rozumie. Na pewno. Korytarze są wypełnione głuchą ciszą. Nie słyszę nic oprócz stukania mojej podeszwy o podłogę. W głowie mam pełno wbitych i utwierdzonych szpilek. Max pocałował Hannę. Mój Max - moja miłość- pocałował Hannę - moją przyjaciółkę. Boli, to naprawdę boli. Teraz rozumiem dlaczego ludzie popadają w depresję przez miłość. Zaciskam powieki aby nie wypuścić ani jednej łzy, kiedy słyszę jeszcze jeden dźwięk - drugi stukot butów. Moja pierwsza myśl wędruje do roześmianej twarzy Maxa, który mówi, że to zwykła pomyłka. Że to tylko kolejny z tych żartów Sky. Ale nie jest prawdą, bo sama w to nie wierzę. Nieznajomy , ten na którego wpadam ostatnio, wychodzi naprzeciw mnie, idzie wprost na mnie, a ja panikuję. Moje serce szaleje, a umysł obumiera. Jest przystojny - kasztanowe włosy wyglądają jakby od dłuższego czasu nie widziały grzebienia - wystrzępione w każdą możliwą stronę. Spoglądam w jego czarne jak węgiel oczy, które zlewają się ze źrenicami. Lśnią swym własnym pięknym blaskiem. Różowe usta wygiął w szelmowski uśmieszek. Miał idealnie zarysowane kości policzkowe, które świetnie wyglądają w połączeniu z tą smukłą brodą. Jest pociągający. Jego uśmiech sprawia, że czuję motylki w brzuchu. Ma mnie w garści. On również mi się przygląda. A potem przyśpiesza, a ja jak słup soli idę przed siebie, chociaż się boję. Boję się go - siebie i swojego ciała, bo ono go pragnie. A nieznajomy mi człowiek oplata mnie w talii i dociska namiętnie usta do moich ust. Jest gorący, rozgrzany z emocji. Nie ruszam się, tylko rozkoszuję się smakiem malin z jego ust. Wkłada trzy palce w kieszeń moich spodni i przyciąga mnie bliżej, zaciskając palce na moich biodrach. Wzdycham w jego usta. Oddaje człowiekowi, którego nie znam, swój pierwszy pocałunek, który miał być z Maxem. Jestem rozgrzana z namiętności. Mężczyzna wkłada dłonie pod moją koszulkę i bada moją nagą skórę. Od razu odskakuję. Nie pozwolę na to. Zaszło juz za daleko. Po chwili wszystko wybucha. Światła gasną i zapalają się płomienie rzucają płomień za plecami nieznajomego, za moimi plecami, prawie na nasze głowy, ale on odciąga mnie do ściany i dociska do niej. Swoimi dłońmi dociska mnie do ściany ,a nasze kolana się stykają. Cała odwaga opuszcza mnie w jednej sekundzie, a do moich nozdrzy dochodzi smród dymu. Kaszlę i próbuje wyrwać ręce z uścisku nieznajomego, aby zakryć nimi usta ,ale jest za silny. Spoglądam w jego oczy, które płoną pośród płomieni i dymu. - Chciałbym Cię całować ale rozumiesz - uśmiechnął Cię cwaniacko - mamy mały problem.
Nie daję mi nic powiedzieć. Nieznajomy ciągnie mnie za dłoń, nawet nie wiem gdzie - całe 3 lata znajomości tego budynku gdzieś znikają. Płomienie pożerają cały budynek, podłoga zaczyna czarnieć, ściany posyłają płomienie dalej i dalej. Przeskakuję za chłopakiem nad płomieniami, prawie zahaczając włosami o płonące ściany . Gdy nagle w myślach pojawia mi się twarz mojego przyjaciela.
- Max! - piszczę. - Musimy wróć po Maxa!
Moja duma i uraza teraz się nie liczy. Musimy go uratować, Max nie może skończyć jako upieczony kurczak w piekarniku. Próbuje się wyrwać po raz kolejny z uścisku nieznajomego chłopaka ,ale on tylko przyciąga mnie bliżej i krzyczy do ucha:
- Ma mózg?Jeśli tak to uratuje swoją dupe!
A potem wyciąga mnie z budynku, gdzie wszyscy wybiegają z płonącego miejsca, który był naszym domem przez 3 lata. Niektórzy mdleją po opuszczeniu sali , inni uciekają ile zostało im sił - myślą, że grozi im niebezpieczeństwo. To może być prawdą. . Jest za ciemno aby mogła kogoś rozpoznać. Nie krzyczę, ponieważ sadza ognia pali mój przełyk. Muszę być albo idiotką albo mieć coś nie tak w głowie, skoro uciekam od znajomych twarzy do lasu z nieznajomym. Muszę nią być, bo innego wytłumaczenia po prostu nie ma.
Kiedy zatrzymujemy się na środku polany nie słyszę już krzyków ani wołania płomieni o duszę. Jesteśmy bezpieczni, napełnia mnie wielka nadzieja. Ale to nie ja ją sobie przekazuję. Skoro nie ja, a nie ma tu nikogo innego to kto?. Odwracam się do nieznajomego, który kilka minut wcześniej uratował mi życie. Obserwuję mnie.
- Ty jesteś taki jak ja. Jesteś siódemką. - mówię zduszonym szeptem.
-Od zawsze byłem tylko TY tego nie zauważyłaś.
Podchodzi do mnie sprężystym krokiem, łapie moje policzki w swoje dłonie i mnie całuje.
------------------------------------------------------------------------------------
Otóż tak mam nową Betę.Ona pomogła mi stworzyć ten rozdział bardzo jej dziękuję !
A wam jak podoba się rozdział? Mi bardzo ^^
Jeśli już tu jesteś skomentuj dla cb chwila dla mnie sukces ;)
~Julie Moonshine Sunshine / Someone
piątek, 2 października 2015
Rozdział 4 ''Kolory''
***
Nastał nowy dzień. Obudziłam się
pierwsza,inne współlokatorki jeszcze spały. Przebrałam się w
strój do ćwiczeń i uczesałam się w koński ogon. Potem usiadłam
i czekałam...Czekałam aż wybije godzina,o której można wyjść z
pokoi. Już znudziła mnie ta rutyna dnia. Zawsze wszystko jest tak
samo. Kiedy siedziałam,zamyślona na łóżku i użalałam się nad
sobą, obudziła się Hanna.
-Cześć. - powiedziałam
-Hej. Włosy ci się przez noc
rozjaśniły? Malowałaś je? Teraz to bardzo jasny blond! Nie jak
wcześniej ciemny blond! - powiedziała Hanna
-To był jasny brąz ! -wtrąciła się
Emily.
-Pasują ci. - odpowiedziały obie.
Szybko pobiegłam do łazienki.
Spojrzałam w lustro i.....dziewczyny miały racje. Mam blond włosy.
JASNY blond. Ale nie wiem skąd i dlaczego. Pewnie to przez
słońce,jak byłam z rodzicami na wakacjach. Ale czekaj..... to
było 3 lata temu! Może , któraś dziewczyna przemyciła farbę i
mi podsunęła. Ale nie wygląda to tak źle. Akurat gdy wyszłam z
łazienki,drzwi automatyczne otworzyły się. Wyszłam po krótkim
''pa'' i pobiegłam w stronę stołówki. Pokazałam identyfikator,
wzięłam swój przydział i porcję jakieś bezsmakowej papki. Jak
wszystko w tym ośrodku. Usiadłam do stolika i zjadłam papkę. Gdy
do stołówki zaczęli wchodzić pozostali mieszkańcy budynku, po
prostu wyszłam i poszłam w stronę sali treningowej. Oby Maxon
mnie nie zobaczył! Nie w tych nowych włosach. A jak mu się nie
spodoba? Nie spotkałam się z nim na schodach i na głównym
korytarzu. Jeszcze tylko mały korytarz między pokojami a salą
treningową i będę w domu! Kiedy skręcałam w ten korytarz
wpadłam na..... nieznajomego, przestraszyłam się i uciekłam.
Znowu. Kolejny raz na niego wpadłam. Co za niezdara! Wpadłam do
pokoju jak burza. Weszłam do łazienki. W koszu zauważyłam dziwną
tubkę. Farba. Jasny blond. Ktoś wlał farbę do mojego szamponu.
Może to Sky? Albo te zazdrosne dziewczyny, które potajemnie
zakochały się w Maxie?
Jestem chyba tylko jedyną
dziewczyną,która nie zalicza się do tej grupy... a może?
Poprawiłam kucyk i poszłam do sali treningowej. Dziś po raz
pierwszy mamy mieć praktyczne ćwiczenia naszych
''umiejętności''.NIE tylko te na wykresach,plakatach,obrazkach i w
esejach. Bałam się tej chwili , bo w każdej chwili mogę się
ujawnić. Maxie powiedział,że mi pomoże ,ale na razie nie chce go
widzieć. Boję się. Ćwiczyłam,dopóki do sali nie zaczęli
schodzić się ludzie. Nigdy nie lubiłam ćwiczyć przy innych. To
mnie zawstydza i onieśmiela. Po chwili każdy zaczął się
rozgrzewać. Akurat w Piątkach jest mało dziewczyn. Gdy wszedł
trener,każdy był gotowy do treningu. Ten trening zaczął się
inaczej od wszystkich innych,bo Nightshade kazał nam przestać się
rozgrzewać i,swoim dziwnym głosem, powiedział,że to dziś nie
jest nam potrzebne. Jak to nie?! Przecież to ćwiczenia PRAKTYCZNE!
Przez tylne drzwi strażnicy przyprowadzili małą grupkę ludzi.
Jeden człowiek dla jednego z nas. Ustawili ich w rzędzie ,a nam
kazali ustać tak samo, twarzą do nich. Gdy posłusznie ustaliśmy
jak nam kazano,Nightshade kazał nam spojrzeć na osobę przed nami i
próbować dojrzeć jej środek. Jej emocje,uczucia. Trener
powiedział też,że każde uczucie ma inny kolor. Tak KOLOR!
Uczucia,my widzimy, jako dym, kolorowy dym. Taki kolor fruwający i
wypełniający ciało i duszę człowieka. Przedstawił nam
przypuszczalną tabelę kolorów uczuć:
1.żółty
2.niebieski
3.czerwony
4.fioletowy
5.zielony
6.różowy
7.szary ( połączony z innymi
kolorami)
TĘCZA!? Z naszych mocy zrobili sobie
kolory,numery i wielką zabawę?! Każdy w mojej grupie widział
zielony. Różne odcienie,ale łączył ich kolor. Ja widziałam
tylko trochę zielonego, bo kobieta przede mną czuła się bardzo
niepewnie. Lecz w środku miała dużo szarego ''dymu''. Czyli w coś
wierzyła,bardzo mocno. Pewnie żeby to się już skończyło. Kiedy
trener podszedł po mnie i zapytał się jaki kolor widzę,bez
żadnego zawahania,powiedziałam:zielony,a dokładnie szafirowy. Jak
oczy Maxa.....Szafirowy widziałam pod zasłoną szarości. I wiem,że
tylko ja widziałam tą szarość. Kiedy trener był koło mnie,w
duszy kobiety pojawił się kolor różowy. Czyli osoba przede mną
czuła coś do Nightshade'a! Pod jakimś względem ta moc jest
przydatna. Nikt nie będzie miał przede mną tajemnic. Co ja
mówię,to nie jest dobre! Każdy powinien mieć swoją prywatność...
A oni każą nam ją niszczy. Brzydzę się sobą,że o tym
pomyślałam. A tak w ogóle nie widziałam nigdzie Maxona,od...
wczoraj wieczorem? Potem go poszukam. Nagle ze wszystkich stron
zaatakowały mnie głosy. Nadzieję innych,wierzenia,marzenia. Po
jakimś czasie głowy były tak głośnie i tak wiele,że czułam jak
rozrywają mi czaszkę. Nagle cały obraz stał się niewyraźny,a
nogi słabe... i świat zniknął. Jak często mi się to dzieje?
Ludzie to się robi nudne! Niech ta moc będzie zwyczajna nie
wyjątkowa. Albo....niech w ogóle zniknie... Co mam roowibić? Co
mam zrobić i powiedzieć Maxonowi? A Hannie i Emily? Nawet Sky? Mam
nadzieję,że się obudzę... bo wtedy wyznam Maxiemu co do niego czuje. Może mnie znienawidzi,ale pogodzę się z tym. Mam dość ukrywania. Tylko jak zareaguje? To się okaże już nigdy nie będę się bać. Ostatni raz...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
i jak się podoba pół nowego rozdziału?
Co tam w szkole?
zostali tu jacyś czytelnicy?
Jak myślicie co stanie się później?
KOLEJNY RAZ PROSZĘ O KOMENTOWANIE! :)
~Julie Moonshine Sunshine/Someone
środa, 30 września 2015
Informacja :)
Jutro postaram się dodać nowy rozdział , ale tylko połowę.
Mam nadzieję, że są jeszcze jacyś czytelnicy i będą się z tego cieszyć ;).
Na razie rozdziały będą nudne, bo wprowadzą was w główną akcję ;)
I będą krótkie :( przepraszam , ale szkoła na dłuższe mi nie pozwala. Dlatego właśnie będą się pojawiały połówki ;)
Tym akcentem kończę ten post ;)
Jeśli są jeszcze jacyś ludzie niech się odezwą !
Na pocieszenie mój Dylan 😍
~Julie Moonshine Sunshine /Someone
Mam nadzieję, że są jeszcze jacyś czytelnicy i będą się z tego cieszyć ;).
Na razie rozdziały będą nudne, bo wprowadzą was w główną akcję ;)
I będą krótkie :( przepraszam , ale szkoła na dłuższe mi nie pozwala. Dlatego właśnie będą się pojawiały połówki ;)
Tym akcentem kończę ten post ;)
Jeśli są jeszcze jacyś ludzie niech się odezwą !
Na pocieszenie mój Dylan 😍
~Julie Moonshine Sunshine /Someone
piątek, 11 września 2015
Rozdział 3 ,,Nowy Dzień''
Obudziło mnie głośne walenie do
drzwi. Zdezorientowana zlustrowałam otoczenie. Jak uderzenie
piorunem dotarły do mnie wszystkie wydarzenia i wspomnienia.
Autobus,lekarkę,świadomość o mojej ''umiejętności'',Rosesmith.
Ogłuszona wspomnieniami nie zdałam sobie sprawy,że krzyczę i
płaczę,a ktoś mnie przytula. Tym kimś okazał się Maxon. Nagle w
jego ramionach poczułam się pewnie i bezpiecznie. Przestałam
płakać i uspokoiłam się. Chciałabym pozostać w tej pozycji na
wieki... Potem przypomniało mi się,że ten blondwłosy chłopak o
niesamowicie intensywnych zielonych oczach coś dla mnie znaczy. I
umie kierować pewnością siebie między innymi. Może na przykład
teraz na mnie wpływa? Powoli wywinęłam się z jego objęć , by po
chwili znów się w nich znaleźć, bo wiercąc się,straciłam
równowagę i potknęłam się. Tylko dzięki Maxowi nie upadłam.
Nagle w korytarzu zrobiło się tłoczno. Każdy się już obudził i
wyszedł z pokoju. Tłum rozdzielił mnie z Maxonem lecz potem on
mnie znalazł. W końcu każdy wrócił swoją uwagę na osobę
stojącą na środku pomieszczenia. Ten,jako jeden z
nielicznych,sprawiał wrażenie przyjaznego. Miał na sobie
zwykłą,czarną koszulkę z nadrukiem Gwiazdy Polanej, a z tyłu,
było widać jak się obracał się by wszyscy widzieli go
przodem,miał napisane 3 litery SWP, zwykłe przetarte jeansy i
zwykłe sportowe buty. Twarz miał bardzo przystojną i uroczą jak
na dorosłego. Ale był młody , bardzo młody. Efekt ten podkreślały
niesforne brązowe loki spadające na twarz,które za często chyba
z nerwów zaczesywał.
Odezwał się zaskakująco niskim
głosem:
-Dzień dobry wszystkim. Nazywam się
Michael Nightshade. Jestem waszym nowym opiekunem i trenerem. Mam
nadzieję,że się polubimy. Jesteśmy Grupą 5 jak się domyślacie
i na czym polegają wasze umiejętności nie muszę tłumaczyć,bo
mówiliście o tym na spotkaniu z Dyrektorem.
Na chwilę przerwał by nabrać
powietrza i kolejny raz zaczesać włosy. Potem rzekł:
-Będziemy się spotykać codziennie o
tej samej porze. Będziemy ćwiczyć jak posługiwać się waszymi
zdolnościami.-ostatnie słowo dziwnie podkreślił.
-Patrząc na wasze miny, czujecie się
świetnie i cieszycie się na myśl o dniu spędzonym ze mną na sali
treningowej.
A potem się roześmiał. A jego ton
dosłownie spływał sarkazmem.
Potem kazał nam wejść do pokoi i
posprzątać,a jak skończymy to pójdziemy na małą wycieczkę
rozpoznawczą. Pierwszym przystankiem oczywiście była sala
treningowa. Było to duże pomieszczenie,które było podzielone na
równe części. A dokładnie na 7 części. Do każdej prowadziły
szklane drzwi, a na nich naniesiony został numer od 1 do 7. Nasza
grupa skierowała się do drzwi nr 5,a po szybkim rozejrzeniu się
widać było,że jesteśmy ostatni. Każda inna część była zajęta
oprócz sali nr 7. Ale to jest chyba logiczne dlaczego. Ona już
nigdy nie będzie zajęta przynajmniej przez dzieci do tego numeru
należące. W sali posiedzieliśmy chwilę , słuchając jakiegoś
nudnego wykładu na temat bezpieczeństwa. Następnie poszliśmy do
stołówki. Tam dosłownie każdy rzucił się na jedzenie. Podali
nam jakąś papkę do jedzenia,ale zjadłam ją tak szybko,że nawet
nie wiem czy miała jakikolwiek smak. Oczywiście koło mnie siedział
nie kto inny jak mój jedyny przyjaciel Max. On akurat długo się
męczył by zjeść te breję. Czyli może miała okropny smak?
Mogłam jeść trochę wolniej, bo teraz zaczął mnie boleć
brzuch. Ale nie tak normalnie u góry tylko trochę niżej. Pewnie za
chwilę przejdzie... Z tą porcją Maxona skończyło się na tym,że
połowę tego co zostało oddał mi, a drugą oddał jakiemuś
chłopakowi. Tam dali nam też nowe ubrania. Każdy dostał taki sam
zestaw. Składał się on z czarnego T-shirtu, ciemnych spodni i
skórzanych,również ciemnych,butów. Potem otrzymaliśmy bieliznę.
Oczywiście dziewczyny miały swoją kolejkę, a chłopcy swoją .
Dziewczyny miały też prawo wyboru tych rzeczy lecz chłopcy
dostawali na oko. Następnym punktem były kosmetyki. I tu się
dopiero zaczęło. Tu stało się w kolejce wieki. Taką podstawą
było mydło,szampon,szczoteczka i pasta. Jeśli byłaś dziewczyną
stałaś jeszcze w jednej kolejce po inne rzeczy z kosmetyków,
chłopcy już mieli wtedy czas wolny. Potem dziewczyny też miały
czas wolny około pół godziny by się przebrać i odpocząć. Gdy
doszliśmy do pokoi okazało się,że nie jestem już w pokoju z
Maxonem. Szkoda. Zostały nam przydzielone nowe pokoje. Mi przypadł
pokój trzy-osobowy. Pożegnałam się z Maxonem, bo po drodze
zdążyłam go spotkać i chwilę porozmawiać. Odpowiedział mi
krzepiącym uśmiechem i poszedł do swojego nowego pokoju. Trafił
do pokoju z 4 innymi chłopakami, którzy byli w moim wieku lub w
wieku Maxona. Wreszcie się dowiedziałam,że Max jest ode mnie
starszy o rok. Ja nie miałam takiego szczęścia. Trafiłam do
dziewczyn, które są ode mnie starsze. Są w wieku Maxa albo jeszcze
starsze. Do pokoju weszłam jako ostatnia i od raz rzuciło mi się w
oczy jedno. Że zostawiły mi jedno , najgorsze łóżko. Te
łóżko,które jest najbliżej drzwi i najdalej do łazienki i
zawsze jest w tym miejscu zimno. Na pozostałych łóżkach siedziały
kolejno blondynka,szatynka i brunetka. Jaka różnorodność w pokoju
się trafiła. Tylko ja taka , której włosy było między ciemnym
blondem a jasnym brązem tam nie pasuje. Chociaż po ostatnim
rozjaśnianiu mam teraz tak jasne włosy,że czuję się w tym
pokoju wyjątkowa. Żadna z moich nowych współlokatorek nie miała
przyjaznej miny. Wiedziałam już,że chwile w tym pokoju jak na
razie nie będą należeć do najprzyjemniejszych. Od razu
zatęskniłam za Maxonem. Dlatego wzięłam swoje rzeczy, zaniosłam
do łazienki, ubrania włożyłam do szafy i kilka drobiazgów na
łóżko. Poszłam się przebrać i bez słowa wyszłam z pokoju. Z
mojego pokoju było słychać szepty, ale nie przejmowałam się tym
za bardzo. Chociaż jak teraz myślę, powinnam się przynajmniej
przywitać i przedstawić. Wróciłam,więc chodź było mi strasznie
głupio usiadłam na łóżku.
-Cześć- powiedziała brunetka
Ona wydaje mi się najprzyjemniejsza i
najbardziej sprawia wrażenie przyjaznej. W przeciwieństwie do tej
szatynki...
-Jestem Hanna- przedstawiła się
blondynka
-Ja Emily- powiedziała brunetka
-Sky- odpowiedziała lakonicznie
szatynka
-Miło mi Was poznać. Mam na imię
Tamica. Mam nadzieję,że jakoś się dogadamy i będzie dobrze się
nam razem mieszkać.
Po tych słowach wyszłam,ponownie,z
pokoju. Kolejny raz tam nie wejdę , przynajmniej w ciągu ostatnich
kilkunastych minut. Skierowałam się do pokoju, który wydawało mi
się,że to pokój Maxa, i weszłam.Gdy przywitałam się i zamknęłam
drzwi,od razu zauważyłam burzę blond włosów. I nie spodziewanie
od razu się uśmiechnęłam. On zawsze umie poprawić mi humor.
-Hej Tammy ! -usłyszałam
- Hej Maxy! Od kiedy tak do mnie
mówisz? Wcześniej było tylko Tam.
-A co nie podoba się? I TY też mnie
inaczej nazywasz! Ale Maxy mi pasuje...
Nie odpowiedziałam. Nie o to chodzi,że
mi przeszkadzało , tylko był pierwszym,który mówi na mnie inaczej
niż wszyscy i to było...... urocze.
-Wiesz,że zmienili mi pokój? Kazali
mi iść do innego... to idę-odpowiedział Max jak zawsze
optymistycznie.
Po tych słowach chłopak wziął swoje
rzeczy i poszliśmy do jego nowego pokoju. Jego nowy pokój jest
identyczny jak mój tylko....... pełny chłopców. Blondyn
przedstawił mi swoich nowych współlokatorów. Pierwszy ma na imię
David i ma czarne włosy, obok niego śpi jego brat,który nazywa się
Jace i też ma czarne włosy. Trzeci współlokator ma brązowe włosy
i ma na imię Liam. Gdy wszystkich poznałam, Max i ja poszliśmy do
ogrodu, który pokazał nam Michael na wycieczce, i
gadaliśmy,wygłupialiśmy się do wieczora. Kiedy do ogrodu
przyszedł strażnik pełniący dzisiaj wartę poszliśmy w stronę
naszych pokoi. Max mnie odprowadził i na pożegnanie przytuliliśmy
się i idąc w stronę swojego pokoju mój przyjaciel odwrócił się
i uśmiechnął się krzywo. I to było takie słodkie. Krzyknął,że
przyjdzie po mnie kiedy będziemy mieli zbiórkę i pójdziemy razem
na stołówkę. Po jedzeniu mamy iść się przebrać w strój do
ćwiczeń,który był bardzo podobny do codziennego, i iść do sali
treningowej. Potem kilka godzin ćwiczeń z Michaelem i obiad. Po
obiedzie mamy przerwę ,a gdy już chwilę odpoczniemy mamy lekcje z
nauczycielką, która ma na nazwisko Swain. Ma rude włosy,które
zawsze nosi związane w ciasny kok. Wieczorem jest kolacja,czas na
odrobienie lekcji ,przygotowanie się do snu i spotkania ze
znajomymi z innego pokoju. O pewniej godzinie przychodzi
strażnik,który obecnie pełni wartę i mówi,że czas się skończył
i mamy iść spać.
I tak wygląda zazwyczaj mój dzień od
3 lat. Tak dobrze czytacie lat. Teraz mam 16 lat i dalej jestem w
tym ośrodku. A co roku jest coraz więcej dzieci,które są
przewożone do innych nowych ośrodków,bo w tym już nie ma miejsca.
Gdyby nie było przy mnie przez ten cały czas Maxiego nie wiem co
był zrobiła. Najpewniej zwariowała. Przez te 3 lata musiałam
udawać,że jestem 5, więc miałam dwa razy więcej pracy niż inni.
Ale nadzieja wiąże się z pewnością siebie. W ogóle nadzieja
wiąże się ze wszystkimi emocjami. Nigdy nie pokazałam swojej
prawdziwej mocy. Tylko Max wie o mojej tajemnicy. Kiedyś mu
powiedziałam. Od tamtego momentu kiedy zna całą prawdę jeszcze
bardziej mnie wspiera. Maxon jest dla nie kimś szczególnym. Jutro
ma być jakieś zebranie, na którym ma być każdy. Nie wiem o co
chodzi, ale jutro się dowiem. Wszyscy się dowiemy. Może to będzie
raport z naszych postępów?Albo bal szkolny?Raz w roku robią bal by
poznać nas z innymi numerami. Mam nadzieję,że to to. A akurat w
mieniu nadziei jestem dobra ,prawda?
A mówi się że nadzieja matką
głupich,a przecież umiera ostatnia.... tak?
To zdanie powiedział kiedyś Max
podczas naszego spotkania i od tego momentu stało się moim hasłem
i naszym wewnętrznym żartem. Tak to zdanie bardzo do mnie pasuje...
Jak Max ….prawda?
_________________________________________________________________________________
Wiem,że dawno mnie nie było i dawno nie było nowego rozdziału....
ale wiecie szkoła itp
dlatego macie dziś dłuższy rozdział a nowy postaram sie dodać jak najszybciej :)
proszę o komentowanie i wyrażnie swojej opinii :)
i o co wam chodzi z napisaniem książki ? bo ja nie wiem..... a dostałam kilka propozycji :)
POZDRAWIAM :)
~bez odbioru
~Julie Someone
poniedziałek, 24 sierpnia 2015
~Rozdział 2 "Numery "
Teraz gdy moje oczy przyzwyczaiły się do jasnego światła mogłam rozejrzeć się po pomieszczeniu. Było tu nieskazitelnie czysto. To mnie zaskoczyło , bo w pokoju była spora grupka ludzi. Ludzi mam na myśli dzieci od 11 do 18 roku życia. Ciekawe jakimi oni są numerami. Może takim samym jak ja? Powinnam się spytać tamtego chłopaka o to albo przynajmniej o jego imię. Wtedy łatwiej byłoby mi go znaleźć. Ale skąd miałam wiedzieć , że nagle mnie oślepią i rozdzielą z nim?Jeszcze raz rozejrzałam się pomieszczeniu lecz teraz z większą uwagą. Cały pokój był pomalowany na biało , jak chyba wszystko w tym budynku, i dość skromnie umeblowany. Pokój był ogromny , a stały w nim tylko średniej wielkości stolik, przy którym siedziały dzieci, dwie kanapy zapełnione po brzegi i wielki fotel,który stał naprzeciw kanap. A wszystko było pomalowane na biało. Resztę miejsca w pomieszczeniu zajmowało wielkie narysowane koło. Czarne koło , więc od razu rzucało się w oczy. Dziwne,że od razu go nie zauważyłam. A w środku były tylko namalowane te trzy litery. Te przeklęte litery. SWP. Czy ktoś powie mi wreszcie co one oznaczają?! Na ziemi koło mnie coś się poruszyło. Z lekkim przerażeniem obróciłam się w tamtą stronę. Okazało się , że to co się poruszyło ma kształt człowieka. Człowieka , którego znam , przynajmniej połowicznie. To ten chłopak z autobusu. Gdy przyzwyczaił się do światła i na dobre się obudził zapytałam o imię. Wiem,że powinnam dać mu trochę odpocząć , ale musiałam to wiedzieć.
-Maxon, ale możesz mi mówić Max. Albo wiesz możesz mi mówić jak chcesz tylko proszę nie zostawiaj mnie. Nie zostawiaj , proszę..... Możesz mi dać przezwisko albo nazwać mnie Tchórzem , ale nie rób tego , nie zostawiaj mnie...
Buzia mu się nie zamykała, ale szczerze nie dziwię się mu. Jakbym nie przeżyła tyle w dzieciństwie pewnie też teraz tak bym się zachowywała.
-Już uspokój się . Nic ci nie jest. Nie zostawię cię. Nie jesteś sam. Za chwilę dowiemy się o co w tym wszystkim chodzi. Tylko się uspokój.
Mam nadzieję , też nie lubię żyć w niewiadomej. A jeszcze gorzej jeśli dotyczy ona mojego życia.
-Tak dla twojej wiadomości mam na imię Tamica. Ale przyjaciele mówią mi Tam, znaczy mówili.
Na początku pomogłam wstać Maxonowi ,a potem innym dzieciom , które jeszcze nie wstały lub same nie dawały rady. Potem znów wróciłam do mojego nowego kolegi , który już nie wyglądał na takiego przerażonego jak kilka minut temu. Maxon czy Max potem pomyślę , która forma jest wygodniejsza, teraz mam ważniejsze sprawy na głowie. Na przykład moje życie i przyszłość.
-Jak się czujesz?- zapytałam
-Już lepiej. Dziękuję,że mi pomogłaś teraz , ale też w autobusie. Tak pamiętam to i wiem ,że to ty. Nie wiem skąd nie pytaj się mnie , bo ci nie odpowiem. Ale dziękuję ci za to. I nie wiem jak się odwdzięczę , ale ta chwila kiedyś nastąpi.- odpowiedział- Tamica- dopowiedział po chwili.
Skinęłam tylko głową i szybko ją odwróciłam by nie widział jak się rumienię.
-Mówili ci o jakimś numerze kiedy cię badali?- zapytałam niepewnie.
-Czekaj chyba tak... chyba wspominali coś o 5.
-O 5? Jesteś pewny?
Czyli istnieją inne numery niż 7.... Tylko co one oznaczają....
-Tak , to znaczy chyba tak.- z każdą chwilą jego pewność w głosie malała.-Nie wiem głowa mi pęka.
I to zdanie zakończyło naszą rozmowę. I oczywiście w tym samym momencie do pokoju wszedł wysoki i barczysty mężczyzna , choć nie był taki wysoki by przewyższać lub choćby porównywać połowie z osiemnastolatków albo szesnastolatków tutaj zgromadzonych. Jego ubiór , postawa i to jak patrzył na innych sprawiało wrażenie , że uważał się ponad tych , na których patrzy. I właśnie w tym przestałam go lubić. Znaczy nie , że wcześniej go lubiłam , ale w tamtym momencie zrozumiałam , że nawet w przyszłości to się nie stanie. Nigdy.
-Witam was wszystkich tu zgromadzonych. Miło mi was tu powitać i poznać. - Z daleka można było usłyszeć i zauważyć , że żadne z tych słów nie było prawdziwe.
-Jesteśmy w głównej siedzibie Ogranizacji SWP , która pomaga światu wrócić na właściwe tory.- mówił dalej
Czy nawet jakiś agent tego czegoś nie może rozwinąć tego skrótu?! I co jest złego z naszym światem? Ostatnio było kilka zamieszek i rzeczy tego typu i często pojawiały się w nich dzieci , ale to chyba coś normalnego , przecież czasami takie rzeczy się dzieją …..... tak?
-Nazywam się Kayle Rosesmith i jestem tu coś na typ dyrektora. Przyszedłem wam wytłumaczyć czemu się tu znaleźliście i o co w tym wszystkim chodzi.- kontynuował.
I zaczął tłumaczyć. Nie pamiętam wszystkiego co mówił , ale było to coś w tym stylu:
Po wybuchu jakieś bomby , która oczywiście była toksyczna , para naukowców zauważyła zmiany w genach nowo narodzonych dzieci. Oczywiście to nie była zwykła para naukowców tylko para , która właśnie specjalizowała się w tematyce genów, więc to ich tak bardzo zaciekawiło , że postanowili te zmiany obserwować. Po obserwacji i różnych badaniach i tych typu rzeczach odkryli, że gazy i toksyny z bomby stworzyły nową rasę ludzi. Ludzi z niezwykłymi zdolnościami. Jest to nowe odkrycie i jeszcze nie jest znane wszystko na ten temat , a para , która pierwsza to zauważyła dostała nagrodę i zgodę na dalsze badania. Tymi niezwykłymi zdolnościami okazało się kontrolowanie emocji , odczuć, cech czy jak by to inaczej nazwać najważniejszych w tych czasach . Państwo Rosessmith podzielili te ''moce'' na grupy i każdej nadali numer. Przez wiele lat to ulegało zmianie , a dzisiejszy podział wygląda tak:
1-Radość
2-Smutek
3-Złość,Gniew,Odraza
4-Strach,Wyobraźnia
5-Pewność Siebie,Rozwaga
6-Uwielbienie,Zachwyt,Podziw
7-Nadzieja
I właśnie wtedy do mnie dotarło kim jestem. Nadzieja to przecież wszystkie emocje wymienione poniżej. Czyli mogę kontrolować każdą emocje. I właśnie to powiedział P.Kayle. Kazał nam się nie martwić , bo ta sprawa została już rozwiązana. Oczywiście miał na myśli,że wszystkie 7 zostały zlikwidowane. Czyli jestem ostatnia i nie mogę tego stracić. Po tym powiedział, że osoby kierujące wybraną emocją często jej nie posiadają lub mają jej mniej. Albo ujawnia się dopiero wtedy kiedy ją kontrolujesz u kogoś. Lecz są wyjątki ,że wszystko jest w normie . Najczęściej zdarza się to u 7 ,więc mam szansę ,ale u innych też to jest możliwe. Proszę niech ja i Maxon będziemy wyjątkami!
Po tych zdaniach P.Rosesmith wyszedł i ewidentnie kończąc rozmowę kazał nam iść za strażnikami. Strażnicy zaprowadzili nas do pokoi , w których byliśmy dzieleni na ślepo. Kazali nam iść spać i czekać na jutrzejszy dzień. Jutro zacznie się dla nas nowa przyszłość i jutro zaczniemy uczyć się jak używać naszych mocy czy raczej zdolności. Mam łóżko obok Maxa , więc gdy zasypiamy trzymamy się za ręce by dodać sobie otuchy. Ciekawe co jutro przyniesie ? I z tym pytaniem na ustach i w umyśle wpadam w niespokojny sen.
------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję , że rozdział się podobał chodź może się wydawać nudny ;)
Proszę jeśli podczas czytania coś ci wpadło do głowy masz jakieś sugestie albo nie podobał ci się rozdział albo wręcz przeciwnie napisz o tym w komentarzu :)
Bez odbioru
~Julie Moonshine Sunshine
poniedziałek, 10 sierpnia 2015
~Rozdział 1 ''Tajemnicze miejsce''
Po wielu godzinach jazdy, tak mi się wydawało po całym obolałym ciele, obudziłam się w niewygodnej pozycji w na siedzeniu autobusu. Głowa nadal mnie bolała od uderzenia przez tego dziwnego typa. Koło mnie spał jeszcze jakiś chłopak i miał ciało jeszcze bardziej wygięte niż ja. Postanowiłam ułożyć go wygodniej i rozejrzeć się naokoło . Nawet nie zdążyłam wstać gdy nade mną znikąd pojawił się rosły, nie wyglądający przyjaźnie, mężczyzna z lekkim kilkudniowym zarostem. Miał na sobie czarny mundur jakieś dziwnej organizacji, która nazywała się SWP albo przynajmniej miała taki skrót . Pod napisem widniał wizerunek Gwiazdy Polarnej. Niedelikatnym ruchem mężczyzna usadził mnie znów w fotelu i kazał mi się nie ruszać , bo następnym razem nie będzie tak miło . Potulnie usiadłam i nie drgnęłam chodźby troszkę dopóki autobus się nie zatrzymał. Gdy kazali nam wysiąść spostrzegłam , że to ten sam autobus , który widziałam przed szkołą. Więc mój wcześniejszy niepokój na widok autobusu był teraz w pełni uzasadniony. Lecz teraz przyjrzałam się mu bliżej. Z tyłu na drzwiach miał narysowany ten sam symbol i skrót. SWP. Myślałam , że tylko ja nie wiem o co w tym wszystkim chodzi , bo w domu nie mamy telewizora, ale po zaskoczonych, przerażonych i zdezorientowanych minach dzieci widziałam , że to wszystkich nowa i dziwna sytuacja. Po chwili wszyscy spojrzeli w stronę , z której dochodził głośny , stanowczy i nie znoszący sprzeciwu głos:
- Wszyscy nowi uczestnicy projektu ''Dreszcz''!
Prosimy o wejście na platformę . Tam spotkacie lekarzy , którzy będą chcieli was zbadać . Nie bójcie się to nic strasznego. Potem zostaniecie podzieleni na grupy , a później wszystko wytłumaczy wam przydzielony opiekun.. Teraz proszę podzielić się na grupy wiekowe.
Gdy po dłuższej chili nie zauważył żądnego ruchu zawołał bardziej zniecierpliwiony:
-NATYCHMIAST!! Do platform ! Nad platformami jest napisany wiek!!
Po chwili na placu wybuchło zamieszani. Przepychałam się przez tłum póki nie znalazłam platformy z numerem 13. I to był jedyny raz kiedy zobaczyłam te platformy i ostatni raz gdy zobaczyłam większość z tych dzieci. Gdy nadeszła moja kolej , byłam bardzo przerażona. Przeszłam przez dziwną, przypominające przynajmniej, bramę. Po drugiej stronie męskie ręce popchnęły mnie w stronę otwartych drzwi, które po chwili zamknęły się z trzaskiem. Na końcu całego białego pokoju czekała na mnie przyjaźnie wyglądająca kobieta. Kazała mi się położyć na strasznie wyglądającym łóżku, nad którym wisiał jakiś mechanizm. Naraz spanikowałam. Chciałam wstać , ale kobieta zdążyła przypiąć mnie do łóżka. Wierzgałam się jak zwierzę zamknięte w klatce. Po chwili poczułam zastrzyk w rękę i nagle się uspokoiłam. Potulnie położyłam się i pozwoliłam by to ustrojstwo zeskanowało mi głowę . I to był największy błąd w moim życiu. Od tego życie stało się straszne. Potem ta pani, która miała na imię , Patt, zadała mi kilka pytań i powiedziała , że mam się zgłosić do punktu z numerem 7. Byłam na nią tak wściekła , że chciałam żeby się mnie bała, i nagle cała jej pewność , która miała uleciała z niej jak powietrze z przebitego balona. Powtórzyła to samo co wcześniej , ale nie już tak pewnie. Potem po prostu kazała mi wyjść i nigdy nie wracać . Nie wiedziałam co się przed chwilą stało. Szłam korytarzem gdy nagle zauważyłam tego samego chłopca , który siedział koło mnie w autobusie. Podbiegłam do niego, on tylko się uśmiechnął i razem ruszyliśmy do drzwi na końcu ciemnego korytarza. Szłam wstrzymując oddech. Jaki to numer 7? Jakim numerem jest ten chłopak? Co to oznacza? Gdzie ja jestem?
W głowie rodziło się więcej pytań niż miałam odpowiedzi . Może dostanę je za drzwiami na końcu tego korytarza?. Przekonamy się kiedy do nich dojdziemy . Ja i ten chłopak . Jesteśmy już coraz bliżej, bliżej...... Otworzyłam drzwi i nagle oślepiło mnie bardzo jasne światło . Słyszałam jak krzyknęłam, a mój towarzysz złapał mnie w tej chwili za rękę . Potem już nic nie czułam ani nie widziałam.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem ,że jest krótki , ale na nic więcej nie było mnie obecnie stać :)
Mam nadzieję , że była to przyjemna lektura i zostaniecie na dłużej z Tamicą czy raczej Hope .
I naprawdę proszę o komentowanie :)
To mnie motywuje i pomaga naprawiać błędy i naprawdę dzięki za różne rady i wskazówki :)
~bez odbioru
~Julie Moonshine Sunshine
Subskrybuj:
Posty (Atom)