poniedziałek, 24 sierpnia 2015

~Rozdział 2 "Numery "




  Teraz gdy moje oczy przyzwyczaiły się do jasnego  światła mogłam rozejrzeć się po pomieszczeniu. Było tu nieskazitelnie czysto. To mnie zaskoczyło , bo w pokoju była spora grupka ludzi. Ludzi mam na myśli dzieci od 11 do 18 roku życia. Ciekawe jakimi oni są numerami. Może takim samym jak ja? Powinnam się spytać tamtego chłopaka o to albo przynajmniej o jego imię. Wtedy łatwiej byłoby mi go znaleźć. Ale skąd miałam wiedzieć , że nagle mnie oślepią i rozdzielą z nim?Jeszcze raz rozejrzałam się pomieszczeniu lecz teraz z większą uwagą. Cały pokój był pomalowany na biało , jak chyba wszystko w tym budynku, i dość skromnie umeblowany. Pokój był ogromny , a stały w nim tylko średniej wielkości stolik, przy którym siedziały dzieci, dwie  kanapy zapełnione po brzegi i wielki fotel,który stał naprzeciw kanap.  A wszystko było pomalowane na biało. Resztę miejsca w pomieszczeniu zajmowało wielkie narysowane koło. Czarne koło , więc od razu rzucało się w oczy. Dziwne,że od razu go nie zauważyłam. A w środku  były tylko namalowane te trzy litery. Te przeklęte litery. SWP. Czy ktoś powie mi wreszcie co one oznaczają?! Na ziemi koło mnie coś się poruszyło. Z lekkim przerażeniem obróciłam się w tamtą stronę. Okazało się , że to co się poruszyło ma kształt człowieka. Człowieka , którego znam , przynajmniej połowicznie. To ten chłopak z autobusu. Gdy przyzwyczaił się do światła i na dobre się obudził zapytałam o imię. Wiem,że powinnam dać mu trochę odpocząć , ale musiałam to wiedzieć.
-Maxon, ale możesz mi mówić Max. Albo wiesz możesz mi mówić jak chcesz  tylko proszę nie zostawiaj mnie. Nie zostawiaj , proszę..... Możesz mi dać przezwisko albo nazwać mnie Tchórzem , ale nie rób tego , nie zostawiaj mnie...
Buzia mu się nie zamykała, ale szczerze nie dziwię się mu. Jakbym nie przeżyła tyle w dzieciństwie pewnie też teraz tak bym się zachowywała.
-Już uspokój się . Nic ci nie jest. Nie zostawię cię. Nie jesteś sam. Za chwilę dowiemy się o co w tym wszystkim chodzi. Tylko się uspokój.
Mam nadzieję , też nie lubię żyć w niewiadomej. A jeszcze gorzej jeśli dotyczy ona mojego życia.
-Tak dla twojej wiadomości mam na imię Tamica. Ale przyjaciele mówią mi Tam, znaczy mówili.
Na początku pomogłam wstać Maxonowi ,a potem innym dzieciom , które jeszcze nie wstały lub same nie dawały rady. Potem znów wróciłam do mojego nowego kolegi , który już nie wyglądał na takiego przerażonego jak kilka minut temu. Maxon czy Max potem pomyślę , która forma jest wygodniejsza, teraz mam ważniejsze sprawy na głowie. Na przykład moje życie i przyszłość.
-Jak się czujesz?- zapytałam
-Już lepiej. Dziękuję,że mi pomogłaś teraz , ale też w autobusie. Tak pamiętam to i wiem ,że  to ty. Nie wiem skąd nie pytaj się mnie , bo ci nie odpowiem. Ale dziękuję ci za to. I nie wiem jak się odwdzięczę , ale ta chwila kiedyś nastąpi.- odpowiedział- Tamica- dopowiedział po chwili.
Skinęłam tylko głową  i szybko ją odwróciłam by nie widział jak się rumienię.
-Mówili ci o jakimś numerze kiedy cię badali?- zapytałam niepewnie.
-Czekaj chyba tak... chyba wspominali coś o 5.
-O 5? Jesteś  pewny?
Czyli istnieją inne numery niż 7.... Tylko co one oznaczają....
-Tak , to znaczy chyba tak.- z każdą chwilą jego pewność w głosie malała.-Nie wiem głowa mi pęka.
I to zdanie zakończyło naszą rozmowę. I oczywiście w tym samym momencie do  pokoju wszedł wysoki i barczysty mężczyzna , choć nie był taki wysoki by przewyższać lub choćby porównywać połowie z osiemnastolatków albo szesnastolatków tutaj zgromadzonych. Jego ubiór , postawa i to jak patrzył na innych sprawiało wrażenie , że uważał się ponad tych , na których patrzy. I właśnie w tym przestałam go lubić. Znaczy nie , że wcześniej go lubiłam , ale w tamtym momencie zrozumiałam , że nawet w przyszłości to się nie stanie. Nigdy.
-Witam was wszystkich tu zgromadzonych. Miło mi was tu powitać i poznać. - Z daleka można było usłyszeć i zauważyć , że żadne z tych słów nie było prawdziwe.
-Jesteśmy w głównej siedzibie Ogranizacji SWP , która pomaga światu wrócić na właściwe tory.-  mówił dalej
Czy nawet jakiś agent tego czegoś nie może rozwinąć tego skrótu?! I co jest złego z naszym światem? Ostatnio było kilka zamieszek i rzeczy tego typu i często pojawiały się w nich dzieci , ale to chyba coś normalnego , przecież czasami takie rzeczy się dzieją …..... tak?
-Nazywam się Kayle Rosesmith i jestem tu coś na typ dyrektora. Przyszedłem wam wytłumaczyć czemu się tu znaleźliście i o co w tym wszystkim chodzi.- kontynuował.
I zaczął tłumaczyć. Nie pamiętam wszystkiego co   mówił , ale było to coś w tym stylu:
Po wybuchu jakieś bomby , która oczywiście była toksyczna , para naukowców zauważyła zmiany w genach nowo narodzonych  dzieci. Oczywiście to nie była zwykła para naukowców tylko para , która właśnie specjalizowała się w tematyce genów, więc to ich tak bardzo zaciekawiło , że postanowili te zmiany obserwować. Po obserwacji i różnych badaniach i tych typu rzeczach odkryli, że gazy i toksyny z bomby stworzyły nową rasę ludzi. Ludzi z niezwykłymi zdolnościami. Jest to nowe odkrycie i jeszcze nie jest znane wszystko na ten  temat , a para , która pierwsza to zauważyła dostała nagrodę i zgodę na dalsze badania. Tymi niezwykłymi zdolnościami okazało się kontrolowanie emocji , odczuć, cech  czy jak by to inaczej nazwać najważniejszych w tych czasach . Państwo Rosessmith podzielili te ''moce'' na grupy i każdej nadali numer. Przez wiele lat to ulegało zmianie , a dzisiejszy podział wygląda tak:
1-Radość
2-Smutek
3-Złość,Gniew,Odraza
4-Strach,Wyobraźnia
5-Pewność Siebie,Rozwaga
6-Uwielbienie,Zachwyt,Podziw
7-Nadzieja
I właśnie wtedy do mnie dotarło kim jestem. Nadzieja to przecież wszystkie emocje wymienione poniżej. Czyli mogę kontrolować każdą emocje. I właśnie to powiedział P.Kayle. Kazał nam się nie martwić  , bo ta sprawa została już rozwiązana. Oczywiście miał na myśli,że wszystkie 7 zostały zlikwidowane. Czyli jestem ostatnia i nie mogę tego stracić. Po tym powiedział, że osoby kierujące wybraną emocją często jej nie posiadają lub mają jej mniej. Albo ujawnia się dopiero wtedy kiedy ją kontrolujesz u kogoś. Lecz są wyjątki ,że wszystko jest w normie . Najczęściej zdarza się  to u 7 ,więc mam szansę ,ale u innych też to jest możliwe. Proszę niech ja i Maxon będziemy wyjątkami!
Po tych zdaniach P.Rosesmith wyszedł i ewidentnie kończąc rozmowę kazał nam iść za strażnikami. Strażnicy zaprowadzili nas do pokoi , w których byliśmy dzieleni na ślepo. Kazali nam iść spać i czekać na jutrzejszy dzień. Jutro zacznie się dla nas nowa przyszłość i jutro zaczniemy uczyć się jak używać naszych mocy czy raczej zdolności. Mam łóżko obok Maxa , więc gdy zasypiamy trzymamy się za ręce by  dodać sobie otuchy. Ciekawe co jutro przyniesie ? I z tym pytaniem na ustach i w umyśle wpadam w niespokojny sen.
------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję , że rozdział  się podobał chodź  może się wydawać  nudny  ;)
Proszę jeśli podczas czytania coś ci wpadło do głowy  masz jakieś  sugestie  albo nie podobał ci się rozdział albo wręcz przeciwnie  napisz o tym w komentarzu  :)
Bez odbioru

              ~Julie Moonshine Sunshine

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

~Rozdział 1 ''Tajemnicze miejsce''



       Po wielu godzinach jazdy, tak mi się wydawało po całym obolałym ciele, obudziłam się w niewygodnej pozycji w na siedzeniu autobusu. Głowa nadal mnie bolała od uderzenia przez tego dziwnego typa. Koło mnie spał jeszcze jakiś chłopak i miał ciało jeszcze bardziej wygięte niż ja. Postanowiłam ułożyć go wygodniej i rozejrzeć się naokoło . Nawet nie zdążyłam wstać gdy nade mną znikąd pojawił się rosły, nie wyglądający przyjaźnie, mężczyzna z lekkim kilkudniowym zarostem. Miał na sobie czarny mundur jakieś dziwnej organizacji, która nazywała się SWP albo przynajmniej miała taki skrót . Pod napisem widniał wizerunek Gwiazdy Polarnej. Niedelikatnym ruchem mężczyzna usadził mnie znów w fotelu i kazał mi się nie ruszać , bo następnym razem nie będzie tak miło . Potulnie usiadłam i nie drgnęłam chodźby troszkę dopóki autobus się nie zatrzymał. Gdy  kazali nam wysiąść spostrzegłam , że to ten sam autobus , który widziałam przed szkołą. Więc mój wcześniejszy niepokój na widok autobusu był teraz w pełni uzasadniony. Lecz teraz przyjrzałam się mu bliżej. Z tyłu na drzwiach miał narysowany ten sam symbol i skrót. SWP. Myślałam , że tylko ja nie wiem o co  w tym wszystkim chodzi , bo w domu nie mamy telewizora, ale po zaskoczonych, przerażonych i zdezorientowanych minach dzieci widziałam , że to wszystkich nowa i dziwna sytuacja. Po chwili wszyscy spojrzeli  w stronę , z której dochodził głośny , stanowczy i nie znoszący sprzeciwu głos:
- Wszyscy nowi uczestnicy projektu ''Dreszcz''!
Prosimy o wejście na platformę .  Tam spotkacie lekarzy , którzy będą chcieli was zbadać . Nie bójcie się to nic strasznego. Potem zostaniecie podzieleni na grupy , a później wszystko wytłumaczy wam przydzielony opiekun.. Teraz proszę podzielić się na grupy wiekowe.
Gdy po dłuższej chili  nie zauważył żądnego ruchu zawołał bardziej zniecierpliwiony:
-NATYCHMIAST!! Do platform ! Nad platformami jest napisany wiek!!
Po chwili na placu wybuchło zamieszani. Przepychałam się przez tłum póki nie znalazłam platformy z numerem 13. I to był jedyny raz kiedy zobaczyłam te platformy i ostatni raz gdy zobaczyłam większość z tych dzieci. Gdy nadeszła moja kolej , byłam bardzo przerażona. Przeszłam przez dziwną, przypominające przynajmniej, bramę. Po drugiej stronie męskie ręce popchnęły mnie w stronę otwartych drzwi, które po chwili zamknęły się z trzaskiem. Na końcu całego białego pokoju czekała na mnie przyjaźnie wyglądająca kobieta. Kazała mi się położyć na strasznie wyglądającym łóżku, nad którym wisiał jakiś mechanizm. Naraz spanikowałam. Chciałam wstać , ale kobieta zdążyła przypiąć mnie do łóżka. Wierzgałam się jak zwierzę zamknięte w klatce. Po chwili poczułam zastrzyk w rękę i nagle się uspokoiłam. Potulnie położyłam się i pozwoliłam by to ustrojstwo zeskanowało mi głowę . I to był największy błąd w moim życiu. Od tego życie stało się straszne. Potem ta pani, która miała na imię , Patt, zadała mi kilka pytań i powiedziała , że mam się zgłosić do punktu z numerem 7. Byłam na nią tak wściekła , że chciałam żeby się mnie bała, i nagle cała jej pewność , która miała uleciała z niej jak powietrze z przebitego balona. Powtórzyła to samo co wcześniej , ale nie już tak pewnie.  Potem po prostu kazała mi wyjść i nigdy nie wracać . Nie wiedziałam co się przed chwilą stało. Szłam korytarzem gdy nagle zauważyłam tego samego chłopca , który siedział koło mnie w autobusie. Podbiegłam do niego, on tylko się uśmiechnął  i razem ruszyliśmy do drzwi na końcu ciemnego  korytarza. Szłam wstrzymując oddech. Jaki to numer 7? Jakim numerem jest ten chłopak? Co to oznacza? Gdzie ja jestem?
W głowie rodziło się więcej pytań niż miałam odpowiedzi .  Może dostanę je za drzwiami na końcu tego korytarza?. Przekonamy się kiedy do nich dojdziemy . Ja i ten chłopak . Jesteśmy już coraz bliżej, bliżej...... Otworzyłam drzwi i nagle oślepiło mnie bardzo jasne światło . Słyszałam jak krzyknęłam, a mój towarzysz złapał  mnie w tej chwili za rękę . Potem już nic nie czułam ani nie widziałam.


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem ,że jest krótki , ale na nic więcej nie było mnie obecnie stać :)
Mam nadzieję , że była to przyjemna lektura i zostaniecie na dłużej z Tamicą czy raczej Hope .
I naprawdę proszę o komentowanie :)
To mnie motywuje i pomaga naprawiać błędy i naprawdę dzięki za różne rady i wskazówki :)
~bez odbioru




~Julie Moonshine Sunshine