niedziela, 11 października 2015

Rozdział 5 "Pożar"

                                      ***
Leżę w szpitalnym łóżku, otulona  ciepłą kołdrą i  śnieżnym kolorem. Krzesełka obok mojego łóżka są puste , nikt nie  przyszedł mnie zobaczyć.  A to jest najgorsze - samotność. Lekarz co chwilę się zjawia z wynikami - sprawdza kroplówkę i wychodzi z kamienną twarzą, nic nie mówiąc. Mało kto interesuję się  mną , tą  nic nie znaczącą  dziewczyną- jest tutaj takich mnóstwo, tylko, że nie znają mojej tajemnicy. Jestem inna - wyjątkowa. Kiedy drzwi po raz  kolejny skrzypią nie wchodzi przez nie lekarz, a pielęgniarka z przyklejonym uśmiechem i świstkiem w ręce. Ma na sobie białe ubranie, aby wpasować się jak puzzel do układanki tego pokoju. Piękne włosy odróżniają się od całego jej wyglądu -brązowe, opadające grubymi kaskadami na ramiona. Nie mówi zbyt wiele, tylko konkretną wiadomość. Pozwolą  mi wracać do pokoju. Na korytarzu czeka Sky. Włosy dziewczyny opadają nie równo na ramiona, ma zaczerwienione policzki z wysiłku.Na
jej twarzy czai się cień desperacji, niepokoju i smutku. Niepewnie spoglądam na dziewczynę i do niej podchodzę. Pierwszy raz widzę ją tak zdesperowaną i smutną. Sky- zawsze pewną siebie i zadziorną. Zaczynam zwyczajną pogawędkę - pytam o pogodę, co dzisiaj podali na stołówce oraz co się działo przez większość czasu kiedy byłam na oddziale.  Przy ostatnim pytaniu Sky staje gwałtownie i spogląda mi w oczy. Przez chwilę nie wydaję żadnego dźwięku, tylko stoi na środku    korytarza i nerwowo nakręca  materiał koszulki na palec. 

- Pocałował ją.- mówi  w końcu, spłoszona odwracając wzrok.

- Co?        

- Max pocałował Hannę. - wyjaśnia zachrypniętym szeptem.

Kolana uginają się pode mną i najchętniej upadłabym na ziemię ale nie pokazuję tego, że coś się ze mną dzieje. Odchodzę od Sky bez pożegnania, a ona rozumie. Na pewno.  Korytarze są wypełnione głuchą ciszą. Nie słyszę nic oprócz stukania mojej podeszwy o podłogę. W głowie mam pełno wbitych i utwierdzonych szpilek. Max pocałował Hannę. Mój Max - moja miłość- pocałował Hannę - moją przyjaciółkę. Boli, to naprawdę boli. Teraz rozumiem dlaczego ludzie popadają w depresję przez miłość. Zaciskam powieki aby nie wypuścić ani jednej łzy,  kiedy słyszę  jeszcze  jeden dźwięk - drugi stukot butów. Moja pierwsza myśl wędruje do roześmianej twarzy Maxa, który mówi, że to zwykła pomyłka. Że to tylko kolejny z tych żartów Sky. Ale  nie jest prawdą, bo sama w to nie wierzę. Nieznajomy , ten na którego wpadam   ostatnio,  wychodzi naprzeciw mnie, idzie wprost na mnie, a ja panikuję. Moje serce szaleje, a umysł obumiera. Jest przystojny - kasztanowe włosy wyglądają jakby od dłuższego czasu nie widziały grzebienia - wystrzępione w każdą możliwą stronę. Spoglądam w jego czarne jak węgiel oczy, które zlewają się ze źrenicami. Lśnią swym własnym pięknym blaskiem. Różowe usta wygiął w szelmowski uśmieszek. Miał idealnie zarysowane kości  policzkowe, które świetnie wyglądają w połączeniu z tą  smukłą brodą. Jest pociągający. Jego uśmiech sprawia, że czuję motylki  w brzuchu. Ma mnie w garści. On również mi się przygląda. A potem przyśpiesza, a ja jak słup  soli  idę przed siebie, chociaż się boję. Boję się go - siebie i swojego ciała, bo ono go pragnie. A nieznajomy mi człowiek oplata mnie w talii i dociska namiętnie usta do moich ust. Jest gorący, rozgrzany z emocji. Nie ruszam się, tylko rozkoszuję się smakiem malin z jego ust. Wkłada trzy palce w kieszeń moich spodni i przyciąga mnie bliżej, zaciskając palce na moich biodrach. Wzdycham w jego usta. Oddaje człowiekowi, którego nie znam, swój       pierwszy pocałunek, który miał  być z Maxem. Jestem rozgrzana z namiętności. Mężczyzna wkłada dłonie pod moją koszulkę i bada moją nagą skórę. Od razu odskakuję. Nie pozwolę na to. Zaszło juz za daleko.  Po chwili wszystko wybucha. Światła gasną i zapalają się płomienie rzucają płomień za plecami  nieznajomego, za moimi plecami,  prawie na nasze głowy, ale on odciąga mnie do ściany i dociska do niej. Swoimi dłońmi dociska mnie do ściany ,a nasze kolana się stykają. Cała odwaga opuszcza mnie  w jednej  sekundzie, a do moich nozdrzy dochodzi smród dymu. Kaszlę i próbuje wyrwać ręce z uścisku nieznajomego, aby zakryć nimi usta ,ale jest za silny. Spoglądam w jego oczy, które płoną pośród płomieni i dymu. - Chciałbym Cię całować ale rozumiesz - uśmiechnął Cię cwaniacko - mamy mały problem.                                                
Nie daję mi nic powiedzieć. Nieznajomy ciągnie mnie za dłoń, nawet nie wiem gdzie - całe 3 lata znajomości tego budynku gdzieś znikają. Płomienie pożerają cały budynek, podłoga zaczyna czarnieć, ściany posyłają płomienie dalej i dalej. Przeskakuję za chłopakiem nad płomieniami, prawie zahaczając włosami o płonące ściany . Gdy nagle w myślach pojawia  mi się twarz mojego przyjaciela.

- Max! - piszczę. - Musimy wróć po Maxa!

Moja duma i uraza  teraz się nie liczy. Musimy go uratować, Max nie może skończyć jako upieczony kurczak w piekarniku.  Próbuje się wyrwać po raz kolejny z uścisku nieznajomego  chłopaka ,ale on tylko przyciąga mnie bliżej i krzyczy do ucha:

- Ma mózg?Jeśli tak to uratuje swoją dupe!

A potem wyciąga mnie z budynku, gdzie wszyscy wybiegają z płonącego miejsca,  który  był naszym domem przez 3 lata. Niektórzy mdleją po opuszczeniu sali , inni uciekają ile zostało im sił - myślą, że grozi im niebezpieczeństwo. To może być prawdą. . Jest za ciemno aby mogła kogoś rozpoznać. Nie krzyczę, ponieważ sadza ognia pali mój przełyk. Muszę być albo idiotką albo mieć coś nie tak w głowie,  skoro uciekam od znajomych twarzy do lasu z nieznajomym. Muszę nią być, bo innego wytłumaczenia po prostu nie ma.

Kiedy zatrzymujemy się na środku polany nie słyszę już krzyków ani wołania płomieni o duszę. Jesteśmy bezpieczni, napełnia mnie wielka nadzieja. Ale to nie ja ją sobie przekazuję. Skoro nie ja, a nie ma tu nikogo innego to kto?.  Odwracam się do nieznajomego,  który kilka minut wcześniej uratował  mi życie. Obserwuję mnie.

 - Ty jesteś taki jak ja. Jesteś siódemką. - mówię zduszonym szeptem.        

-Od zawsze byłem tylko TY tego nie zauważyłaś.

Podchodzi do mnie sprężystym krokiem, łapie moje policzki w swoje dłonie i   mnie  całuje.


------------------------------------------------------------------------------------
Otóż tak mam nową  Betę.Ona pomogła mi stworzyć ten rozdział  bardzo jej dziękuję  !
A wam jak podoba się rozdział?  Mi bardzo ^^
Jeśli  już tu jesteś skomentuj  dla cb chwila dla mnie sukces  ;)
~Julie Moonshine Sunshine / Someone

piątek, 2 października 2015

Rozdział 4 ''Kolory''

  ***
Nastał nowy dzień. Obudziłam się pierwsza,inne współlokatorki jeszcze spały. Przebrałam się w strój do ćwiczeń i uczesałam się w koński ogon. Potem usiadłam i czekałam...Czekałam aż wybije godzina,o której można wyjść z pokoi. Już znudziła mnie ta rutyna dnia. Zawsze wszystko jest tak samo. Kiedy siedziałam,zamyślona na łóżku i użalałam się nad sobą, obudziła się Hanna.

-Cześć. - powiedziałam

-Hej. Włosy ci się przez noc rozjaśniły? Malowałaś je? Teraz to bardzo jasny blond! Nie jak wcześniej ciemny blond! - powiedziała Hanna
-To był jasny brąz ! -wtrąciła się Emily.

-Pasują ci. - odpowiedziały obie.

Szybko pobiegłam do łazienki. Spojrzałam w lustro i.....dziewczyny miały racje. Mam blond włosy. JASNY blond. Ale nie wiem skąd i dlaczego. Pewnie to przez słońce,jak byłam z rodzicami na wakacjach. Ale czekaj..... to było 3 lata temu! Może , któraś dziewczyna przemyciła farbę i mi podsunęła. Ale nie wygląda to tak źle. Akurat gdy wyszłam z łazienki,drzwi automatyczne otworzyły się. Wyszłam po krótkim ''pa'' i pobiegłam w stronę stołówki. Pokazałam identyfikator, wzięłam swój przydział i porcję jakieś bezsmakowej papki. Jak wszystko w tym ośrodku. Usiadłam do stolika i zjadłam papkę. Gdy do stołówki zaczęli wchodzić pozostali mieszkańcy budynku, po prostu wyszłam i poszłam w stronę sali treningowej. Oby Maxon mnie nie zobaczył! Nie w tych nowych włosach. A jak mu się nie spodoba? Nie spotkałam się z nim na schodach i na głównym korytarzu. Jeszcze tylko mały korytarz między pokojami a salą treningową i będę w domu! Kiedy skręcałam w ten korytarz wpadłam na..... nieznajomego, przestraszyłam się i uciekłam. Znowu. Kolejny raz na niego wpadłam. Co za niezdara! Wpadłam do pokoju jak burza. Weszłam do łazienki. W koszu zauważyłam dziwną tubkę. Farba. Jasny blond. Ktoś wlał farbę do mojego szamponu. Może to Sky? Albo te zazdrosne dziewczyny, które potajemnie zakochały się w Maxie?
Jestem chyba tylko jedyną dziewczyną,która nie zalicza się do tej grupy... a może? Poprawiłam kucyk i poszłam do sali treningowej. Dziś po raz pierwszy mamy mieć praktyczne ćwiczenia naszych ''umiejętności''.NIE tylko te na wykresach,plakatach,obrazkach i w esejach. Bałam się tej chwili , bo w każdej chwili mogę się ujawnić. Maxie powiedział,że mi pomoże ,ale na razie nie chce go widzieć. Boję się. Ćwiczyłam,dopóki do sali nie zaczęli schodzić się ludzie. Nigdy nie lubiłam ćwiczyć przy innych. To mnie zawstydza i onieśmiela. Po chwili każdy zaczął się rozgrzewać. Akurat w Piątkach jest mało dziewczyn. Gdy wszedł trener,każdy był gotowy do treningu. Ten trening zaczął się inaczej od wszystkich innych,bo Nightshade kazał nam przestać się rozgrzewać i,swoim dziwnym głosem, powiedział,że to dziś nie jest nam potrzebne. Jak to nie?! Przecież to ćwiczenia PRAKTYCZNE! Przez tylne drzwi strażnicy przyprowadzili małą grupkę ludzi. Jeden człowiek dla jednego z nas. Ustawili ich w rzędzie ,a nam kazali ustać tak samo, twarzą do nich. Gdy posłusznie ustaliśmy jak nam kazano,Nightshade kazał nam spojrzeć na osobę przed nami i próbować dojrzeć jej środek. Jej emocje,uczucia. Trener powiedział też,że każde uczucie ma inny kolor. Tak KOLOR! Uczucia,my widzimy, jako dym, kolorowy dym. Taki kolor fruwający i wypełniający ciało i duszę człowieka. Przedstawił nam przypuszczalną tabelę kolorów uczuć:

1.żółty
2.niebieski
3.czerwony
4.fioletowy
5.zielony
6.różowy
7.szary ( połączony z innymi kolorami)


TĘCZA!? Z naszych mocy zrobili sobie kolory,numery i wielką zabawę?! Każdy w mojej grupie widział zielony. Różne odcienie,ale łączył ich kolor. Ja widziałam tylko trochę zielonego, bo kobieta przede mną czuła się bardzo niepewnie. Lecz w środku miała dużo szarego ''dymu''. Czyli w coś wierzyła,bardzo mocno. Pewnie żeby to się już skończyło. Kiedy trener podszedł po mnie i zapytał się jaki kolor widzę,bez żadnego zawahania,powiedziałam:zielony,a dokładnie szafirowy. Jak oczy Maxa.....Szafirowy widziałam pod zasłoną szarości. I wiem,że tylko ja widziałam tą szarość. Kiedy trener był koło mnie,w duszy kobiety pojawił się kolor różowy. Czyli osoba przede mną czuła coś do Nightshade'a! Pod jakimś względem ta moc jest przydatna. Nikt nie będzie miał przede mną tajemnic. Co ja mówię,to nie jest dobre! Każdy powinien mieć swoją prywatność... A oni każą nam ją niszczy. Brzydzę się sobą,że o tym pomyślałam. A tak w ogóle nie widziałam nigdzie Maxona,od... wczoraj wieczorem? Potem go poszukam. Nagle ze wszystkich stron zaatakowały mnie głosy. Nadzieję innych,wierzenia,marzenia. Po jakimś czasie głowy były tak głośnie i tak wiele,że czułam jak rozrywają mi czaszkę. Nagle cały obraz stał się niewyraźny,a nogi słabe... i świat zniknął. Jak często mi się to dzieje? Ludzie to się robi nudne! Niech ta moc będzie zwyczajna nie wyjątkowa. Albo....niech w ogóle zniknie... Co mam roowibić? Co mam zrobić i powiedzieć Maxonowi? A Hannie i Emily? Nawet Sky? Mam nadzieję,że się obudzę... bo wtedy wyznam  Maxiemu  co do niego czuje. Może  mnie znienawidzi,ale pogodzę  się z tym.  Mam dość  ukrywania. Tylko jak zareaguje?  To się okaże już  nigdy nie będę się bać. Ostatni raz...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
i jak się podoba pół nowego rozdziału?
Co tam w szkole?
zostali tu jacyś czytelnicy? 
Jak myślicie co stanie się później?
KOLEJNY RAZ PROSZĘ O KOMENTOWANIE! :)
~Julie Moonshine Sunshine/Someone